22/11/2024
Aktualności Sport

Dariusz Gabrynowicz: Mówią na mnie „betonowa lewa ręka” [WYWIAD cz. 1]

reklama
Dariusz Gabrynowicz: Mówią na mnie „betonowa lewa ręka” [WYWIAD cz. 1]

Pochodzący z Lęborka Dariusz Gabrynowicz jest utalentowanym zawodnikiem w siłowaniu na rękę osób niepełnosprawnych i od lat odnosi sukcesy w tej dyscyplinie sportu. Wielokrotnie sięgał po medale mistrzostw Polski, Europy i świata. Dzięki swojej determinacji, ciężkiej pracy i nieustanemu dążeniu do doskonałości osiągnął już bardzo wiele w polskim i międzynarodowym środowisku armwrestlingu. Lęborczanin w rozmowie z nami opowiada o zeszłorocznych zawodach, codziennym treningu i niecodziennej zbiórce pieniędzy, dzięki której mógł polecieć na swoje kolejne mistrzostwa świata.

reklama

– Panie Darku, 2023 rok był już kolejnym, bardzo udanym dla Pana czasem w siłowaniu na rękę. Przede wszystkim jesienią na mistrzostwach świata w Kuala Lumpur w Malezji zdobył Pan dwa medale: złoty w siłowaniu na lewą rękę, a srebrny w siłowaniu na prawą. Jak ocenia Pan swój ostatni wielki sukces?

– To był mój życiowy wyjazd. Sądziłem, że taka okazja już mi się nie trafi. Byłem w swojej optymalnej formie i cieszę się ze złotego medalu wywalczonego w siłowaniu na lewą rękę. Szkoda jednak, ze w półfinale urwał mi się mięsień w prawej ręce, dlatego drugi medal był tylko koloru srebrnego, a finał musiałem oddać praktycznie bez walki. W Malezji było nas pięciu niepełnosprawnych na wózkach. Znamy się bardzo dobrze, jak skoczkowie narciarscy na skoczni, bo często spotykamy się na międzynarodowych imprezach. Moim przeciwnikiem w finale był młodszy ode mnie o prawie 30 lat Hindus Surya Pratap Sharma. Przed walką powiedziałem, że jeśli go będę miał za przeciwnika, to nie ma sprawy, poradzę sobie. W 2022 roku na mistrzostwach świata we Francji ja zdobyłem dwa srebrne medale, a on dwa brązowe. Tryumfował wtedy Eric Komar ze Stanów Zjednoczonych.

– Którą rękę ma Pan silniejszą?

– Moja lewa ręka jest silniejsza o prawie 50 procent, to dlatego mówią na mnie „betonowa lewa ręka”. Ja nigdy nie odpuszczam podczas zawodów, ale cały czas pracuję też nad wzmocnieniem prawej ręki.

– Ma Pan silniejszą lewą rękę, ale jednak w maju na mistrzostwach Europy – IFA European Armwrestling Championship w fińskim Laukaa zdobył Pan złoty medal w siłowaniu na prawą rękę oraz srebrny medal w siłowaniu na lewą rękę. Dzięki Panu reprezentacja Polski zdobyła pierwsze miejsce w klasyfikacji drużynowej niepełnosprawnych.

– Jak to mówią, są też inni betonowi ludzie, no trudno. Wystarczy, że na starcie spóźnię się o pół sekundy i wtedy już nie mogę „wyciągnąć”, nie nadrobię tej straty. Tak też było w tym przypadku, ale cieszę się z tego sukcesu w Finlandii w równym stopniu co z osiągnięcia w Malezji.

– Jak długo trwały Pana ostatnie walki?

– Właśnie na mistrzostwach Europy w Finlandii miałem pojedynek z Finem, który trwał 3,5 minuty, a to jest bardzo długo. Miałem okropnie spuchnięty biceps, a podczas takiej walki do głowy przychodzą tylko myśli „oddać czy nie oddać”. Natomiast moje najszybsze starcia trwały około 1,5 sekundy, a maksymalnie 2 sekundy.

– Wróćmy jeszcze do Pana wyjazdu do Malezji. Udział w mistrzostwach świata był możliwy dzięki ogromnemu poświęceniu kaprala Roberta Kujawskiego – żołnierza 1. Lęborskiego Batalionu Zmechanizowanego im. gen. Jerzego Jastrzębskiego, który przy wsparciu Patryka Biangi, zorganizował internetową zbiórkę pieniędzy na ten cel. Żołnierz każdego dnia, od 5 czerwca do 4 lipca, biegał po 51 km na DK 6 na trasie Lębork – Słupsk – Lębork. Przebyty dystans 1530 km w ciągu 30 dni to łącznie 30 ultramaratonów. Dzięki temu udało się zebrać 10 tys. zł potrzebnych do opłacenia wyjazdu. Jak Pan skomentuje to, co się wtedy wydarzyło?

– Ja jeszcze do dziś nie mogę to uwierzyć. Przyjechał do mnie człowiek, który powiedział, że zarobi na ten wyjazd. Zapytałem go: ale jak zarobisz, oddasz mi swoje pieniądze? – Nie, ja będę biegał – odpowiedział. I zaczął biegać. Ja sobie nawet kupiłem taką ręczną przystawkę do wózka inwalidzkiego, bo też chcę jeździć, trenować latem. Na końcowym odcinku jego ostatniego biegu dołączyłem się do kaprala Kujawskiego i od stadionu wspólnie dotarliśmy do jednostki wojskowej w Lęborku. Natomiast niepełnosprawny maratończyk Zbigniew Stefaniak, ma elektryczną przystawkę, dlatego towarzyszył mu od samego Słupska. Nawet kapral Kujawski żartował, że co się nie obejrzy za siebie to ten nigdy nie kręci. Z tego co wiem, to wózek Stefaniaka wytrzyma 100 km na jednym ładowaniu baterii.

– Jak wygląda Pański codzienny trening? Jakie ćwiczenia Pan wykonuje, aby utrzymać się w odpowiedniej formie?


– Ćwiczę od poniedziałku do piątku, a sobotę i niedzielę robię sobie przerwę. Zawsze zaczynam o 9 rano i tak już trenuję od lat. Mam w domu specjalny, nowy stół do siłowania na rękę dla inwalidów, który mogę  też dostosować dla osób zdrowych. Dokręca się go do stołu, jest tam specjalny wyciąg, dzięki któremu mogę ćwiczyć wybraną partię mięsień. Używam obciążenia wynoszącego 35 kg. Ćwiczę też hantlami ważącymi po 50 kg. W zależności od dnia – dwoma jednocześnie na obie ręce albo pojedynczo na przemian, najpierw jedna ręka, a potem druga. Odpoczywam tylko 10 sekund. Robię trzy serie po dziesięć powtórzeń. Po tym mięśnie są bardzo spompowane, ale tak niestety musi być. Dodatkowo codziennie jeżdżę 6 km na rowerze stacjonarnym. Nie ukrywajmy, ja za niecały miesiąc skończę 59 lat, za rok będzie okrągłe 60 i muszę gonić tych młodych, bo oni robią niesamowitą siłę. Podsumowując, mój codzienny trening trwa około 3 godzin.

 – Czy wciąż ma Pan motywację, by codziennie trenować? Czy pojawiają się myśli zwątpienia?

– To przychodzi samo. Wstaję rano, przygotuję się i te ćwiczenia same mnie przyciągają. Chyba dzieje się wtedy jakaś magia. Zwątpienia nie ma. Odpuszczam jedynie, gdy faktycznie czuję silny ból. Jednak następnego dnia nadrabiam dokładając ze dwie serie. I tak to idzie.

– Ile czasu trzeba ćwiczyć mięśnie, bicepsy, aby mieć efekt w postaci dużych mięśni i siły? I czy ważna jest odpowiednia dieta?

– Efekty zaczynają się po trzech miesiącach codziennego, konsekwentnego treningu. Nie wolno odpuszczać i się zniechęcać. Dużo też zależy od odpowiedniej motywacji, a także od diety oraz ilości spożywanego białka. Ja codziennie spożywam shake’a z serwatkowego białka, a do tego kilka kromek chleba. Po pół godzinie zaczynam ćwiczyć. Później jest lekki obiad, a wieczorem kolacja.

– Jak Pan sobie radzi w życiu?

– Jestem na rencie inwalidzkiej. Żona pracuje,  a troje naszych dzieci – Robert, Beata i Wioleta są już dorosłe i nie są na naszym utrzymaniu. Z powodów finansowych nie jestem w stanie jeździć na wszystkie imprezy. Zawsze wybieram mistrzostwa Polski, Europy i świata. W rywalizacji niepełnosprawnych nie ma podziału na kategorie wiekowe i wagowe. Na zawody przyjeżdża zazwyczaj 5 czy 10 zawodników, a nieraz 15. W Polsce jest ośmiu niepełnosprawnych zawodników armwrestlingu. Spotykamy się na mistrzostwach Polski, ale większość z nich nie jeździ na międzynarodowe mistrzostwa z tych samych, finansowych powodów co ja. Taka wyprawa po prostu zbyt dużo kosztuje.

– Dziękuję za rozmowę.

Już niedługo opublikujemy drugą część wywiadu z mistrzem w armwrestlingu osób niepełnosprawnych Dariuszem Gabrynowiczem.

reklama

Zdjęcia: Facebook / Dariusz Gabrynowicz

reklama