Estetyka lęborskich przystanków autobusowych pozostawia wiele do życzenia. Wiele z nich wymaga pilnego remontu lub czyszczenia. Miejscy urzędnicy zapewniają, że ich stan monitorują na bieżąco. Jak zapowiadają – wiaty, które wciąż jeszcze straszą swoim wyglądem, mają zostać naprawione lub umyte jeszcze tej wiosny.
Przystanki autobusowe są wizytówką każdego miasta. Są również najczęstszymi ofiarami aktów wandalizmu. Trudno już zliczyć, ile razy graficiarze i lokalni amatorzy sprayu w puszce używali ich do wyrażenia swojego talentu, a tym samym poszanowania dla publicznego mienia. W takich sytuacjach monitoring zazwyczaj nie pomaga, straż miejska i policjanci rozkładają ręce, a miejscy urzędnicy nie nadążają ze zleceniem kolejnych napraw. Cierpią na tym mieszkańcy, którym pozostaje oczekiwać na przyjazd autobusu pod pomazanymi wiatami.
W Urzędzie Miejskim w Lęborku za stan techniczny, w tym za naprawę uszkodzeń i malowanie przystanków komunikacyjnych odpowiada Wydział Utrzymania Dróg i Terenów Komunalnych. Natomiast za czystość i ich mycie odpowiada Wydział Ochrony Środowiska. Zgodnie z zawartymi umowami na oczyszczanie miasta, wiaty przystankowe myte są trzy razy w roku (pierwszy termin do 30 kwietnia, drugi termin do 15 lipca, trzeci termin do 31 października).
Z informacji pozyskanych w urzędzie wynika, że obecnie na terenie Lęborka jest około 20 zniszczonych przystanków. Przeważnie niszczone są te same. Miasto jednak za każdym razem próbuje przywracać ich pierwotny wygląd.
– Przystanki są remontowane i czyszczone na bieżąco – mówi Adam Smoliński, kierownik Wydziału Utrzymania Dróg i Terenów Komunalnych UM w Lęborku. – Wandale się niestety pojawiają, niszczą przystanki, jednak nie zgłaszamy tego na policję, bo to przeważnie jest nie do wykrycia, a koszty naprawy zniszczeń stosunkowo niewielkie.
Wandale oprócz malowania sprayem po całej konstrukcji, najczęściej wybijają też szyby i wyrywają pleksi. Zlecenie wymiany zdewastowanych części jednego przystanku kosztuje miasto każdorazowo kilkaset złotych. Szklane tafle są droższe, a tańsze z pleksi, które stosowane są już w większości wiat. Mniej niszczone są drewniane ławki lub plastikowe siedziska. W skali roku miasto wydaje na wymianę zniszczonych części przystanków ok. 10 tys. zł.
– Najczęściej dewastowane są przystanki na ul. Gdańskiej, Kossaka, Czołgistów – wylicza Adam Smoliński. – Również te na obrzeżach miasta, w tym na ulicy Słupskiej. To jednak nie reguła, bo niedawno, w lutym, poprawialiśmy też stan dwóch przystanków w samym centrum miasta, na ulicy Zwycięstwa, w okolicach piekarni Wenta i przy Kupcu.
Jak zapowiada Urząd Miejski w Lęborku, naprawa zdewastowanych przystanków ma nastąpić jeszcze tej wiosny.