Zwycięstwem Pogoni, najskromniejszym z możliwych, po meczu, który ani nie zachwycił poziomem, ani nie rozgrzał kibiców emocjami zakończył się mecz w Lęborku z rezerwami II-ligowej Bytovii. Po 5 minutach Jakub Żmudzki nie wykorzystał znakomitej okazji i na gola musieliśmy czekać do 48 minuty, kiedy zespołową akcję zamknął z bliska Sylwester Ilanz. Jeden z najskuteczniejszych IV-ligowych napastników nie wykorzystał jeszcze jednej świetnej okazji i w końcówce Patryk Labuda musiał ratować Pogoń przed stratą punktów.
– Wydaje mi się, że w pierwszej połowie byliśmy stroną lekką przeważającą, mieliśmy zdecydowanie więcej sytuacji, i powinniśmy przewagę udokumentować jedną lub nawet dwoma bramkami. Zobaczyliśmy, że bramkarz Bytovii jest niepewny, „pluł” dużo piłek i miałem pretensje do Ilanza i Waczkowskiego, że z tych prezentów nie skorzystaliśmy. Dziś wyszliśmy dwoma napastnikami i powinniśmy to wykorzystać. Nie zapominajmy o tym, że Chylewski też robił dużo zagrożenia. Wiedzieliśmy na co go stać i odcinaliśmy od podań – komentuje spotkanie trener Pogoni Sobiesław Przybylski. – Po przerwie wiedzieliśmy, że musimy szybko zdobyć bramkę. Udało się. Powinniśmy wykorzystać dwie, trzy kolejne okazje, a tak była nerwowa końcówka. Patryk Labuda uratował nas przy sytuacji Chylewskiego. Ogólnie kontrolowaliśmy przebieg meczu, ale Bytovia na pewno nie jest słabym zespołem. Wiedzieliśmy, że trzy punkty są w naszym zasięgu i musimy wygrać ten mecz. To się udało i chwała za to piłkarzom.
Kto obawiał się, że goście przyjadą wzmocnieni II-ligowcami, po usłyszeniu ich składu, mógł odetchnąć z ulgą. Jedynie 21-letni obrońcy Rafał Więckowski i Mariusz Szmidke figurują w kadrze pierwszej drużyny.
Ale, żeby nie było za wesoło, to trener Przybylski, także miał w tym meczu ograniczone pole manewru i nie trudno było wytypować pierwszą „jedenastkę”. Brak Łukasza Kołodziejskiego z powodu wyjazdu do pracy zagranicę oraz Marka Kozakiewicza i Eliasza Iwosy, którzy przebywają na tygodniowym wyjeździe wypoczynkowym oraz kontuzja Kamila Gapskiego spowodowały, że na ławce obok dwóch bramkarzy zasiedli 18-leatkowie Naczk, Fudala, Bulczak oraz rok młodszy obrońca Łukasz Janowicz. Cała czwórka w końcówce pojawiła się na boisku jako tzw. rezerwa taktyczna. Całe szczęście, że do zdrowia wrócił Bartosz Żmudzki.
Od pierwszych minut Pogoń uzyskała przewagę, była drużyną częściej atakującą, grającą na połowie rywala. I z tej optycznej przewagi w 5 minucie narodziła się bramkowa okazja, jakich wiele nie było w tym meczu. Podanie ze środka za obrońcę, któremu zza pleców wybiegł Jakub Żmudzki i mając przed sobą wybiegającego naprzeciw bramkarza Michała Szmidkę, skrzydłowy Pogoni posłał piłkę lobem, niestety nie trafił do pustej bramki, bo piłka przefrunęła nad poprzeczką. Wyprzedzając fakty, cofnięcie z konieczności młodszego z braci Żmudzkich do pomocy wyszło mu na dobre, bo był aktywny, starał się być cały czas pod grą. To może być jutrzenka powrotu do wysokiej formy.
Wracając do meczu. Kwadrans dobrej gry Pogoni przyniósł jeszcze jedną sytuację, ale tym razem po dośrodkowaniu Byczkowskiego w 12 minucie sprokurował ją bramkarz gości, który wypuścił piłkę. Niestety, nie było nikogo na dobitkę. I znowu wyprzedzając fakty, bramkarz Bytovii miał problemy z łapanie piłki, ale z tych błędów Pogoń w całym meczu nie potrafiła skorzystać.
Po kwadransie z inicjatywą gospodarzy, mecz wyrównał się, a główna scena zmagań przeniosła w środkową strefę, gdzie trwała walka o przejęcie wpływów. Goście z czasem otrząsnęli się z tej przewagi i zaczęli coraz śmielej atakować. W 23 minucie wysokie wstrzelenie piłki w „16” Pogoni przez Bartłomieja Chojnackiego i uderzenie Bartosza Zimona jeszcze poszybowało wysoko nad poprzeczką. Dużo bardziej poważne ostrzeżenie dostali gospodarze w 24 minucie, kiedy uderzenie z 16 metrów Przemysława Toczka minęło słupek o centymetry.
Minutę później atak pozycyjny Pogoni. Przerzut do Jędrzeja Waczkowskiego, który z kilku metrów kopnął nie do bramki, ale wzdłuż. W 27 minucie kolejna groźna akcja gości. Tylko Patrykowi Labudzie zawdzięczają koledzy, że kapitan rywali Łukasz Chylewski nie doprowadził do wyrównania. Pogoń od czasu do czasu starała się atakować, ale brakowało albo pomysłu, albo za małą liczbą atakujących i goście bez większych kłopotów radzili sobie w defensywie.
W 44 minucie lewą skrzydłem przedarł się Arkadiusz Byczkowski. Z narożnika boiska wycofał do Ilanza, który złamał do środka i chciał dynamicznie wbiec w pole karne, wypuszczając sobie wcześniej piłkę. Kiedy mijał Toczka, padł jak ścięty. Sędzia uznał to za próbę wymuszenia faulu i pokazał mu żółtą kartkę, trzecią w tym sezonie, a więc tylko z konsekwencjami finansowymi na rzecz Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. W doliczonych dwóch minutach już nie się nie wydarzyło i przy bezbramkowym remisie i niewielu okazjach obie drużyny udały się do szatni, a kibice marzyli o jednej bramce, która dałaby 3 punkty.
To, co nie udało się na początku spotkania Jakubowi Żmudzkiemu, powiodło się tuż po przerwie Ilanzowi. W 48 minucie atak pozycyjny Pogoni. Kuba Żmudzki przedzierał się wzdłuż linii pola karnego aż nie mając możliwości samemu złamać akcji do środka i zakończyć uderzeniem, rozciągnął akcję do boku do Byczkowskiego. Ten ostatni strzelił w kierunku dalszego słupka. I kiedy wydawało się, że piłka minie bramkę, jak spod ziemi wyrósł Ilanz i najbliższej odległości podciął piłkę pod poprzeczkę, dając Pogoni prowadzenie.
W 55 minucie, po dośrodkowaniu Mateusza Sychowskiego z rzutu wolnego przy bocznej linii, grający ponownie na stoperze Rafał Morawski uderzył piłkę głową wprost w bramkarza. W 59 minucie odpowiedzieli goście. Sprytne zagranie z wolnego, także z bocznego sektora boiska, na pierwszy słupek, pierwszy do piłki dopadł Krzysztof Król i na szczęcie dla Pogoni kopnął z bliska tylko w boczną siatkę. Było groźnie. Pogoń traciła inicjatywę, a im bliżej było końca, tym goście byli coraz bardziej zdeterminowani, żeby wyrównać straty. W 69 minucie faul w środkowej strefie, jakieś 30 metrów od bramki. Do wolnego podszedł Chylewski i uderzył przy słupku. Ładna parada Labudy zażegnała nasze obawy.
Po tych okazjach dla gości, Pogoń miała znakomitą okazję, żeby oszczędzić nam nerwowej końcówki przy minimalnym prowadzeniu. W 73 minucie, po zagraniu piłki przez Bartosza Żmudzkiego leciała ona dużym łukiem w pole karne. Już spod końcowej linii wycofał ją głową Waczkowski do niepilnowanego Ilanza. Zazwyczaj „Ili” kończy takie okazje golem, ale tym razem mocno przestrzelił z zaledwie kilku metrów. Dwie minuty później Byczkowski z lewego skrzydła złamał akcję do środka i uderzył zza pola karnego. Ze złapaniem piłki po raz kolejny problem miał bramkarz. Ale Ilanz nie zdążył z dobitką.
Bytovia nacierała, a Pogoni trudno było utrzymać się przy piłce, oddalić grę od pola karnego. Tylko słabemu strzałowi Chylewskiego w 81 minucie zawdzięczamy, że nie było remisu. W znakomitej okazji, z kilku metrów zabrakło mu wykończenia i Labuda mógł odetchnąć. W 86 minucie ponownie powiało grozą. Strzał Bartłomieja Chojnackiego był bliski powodzenia.
W samej końcówce trener Przybylski dokonał czterech, także taktycznych zmian. Sędzia Damian Kos skrupulatnie doliczał czas i wyszło, aż 5 minut, które ciągnęło się nieskończoność. Jeszcze jeden aut, jeszcze jeden rzut rożny, po którym Toczek uderzył niecelnie głową i wreszcie końcowy gwizdek. Odetchnęliśmy z ulgą. Nasza drużyna wygrała czwarty z kolei mecz w Lęborku. A za tydzień derby powiatu w Garczegorzu.
bramka: Sylwester Ilanz (48)
Pogoń: Labuda – Sz. Bach (90+3 Janowicz), Jasiński, Morawski, B. Żmudzki – J. Żmudzki (89 Bulczak), Wesserling, Sychowski, Byczkowski (90+2 Fudala) – Waczkowski, Ilanz (90+1 Naczk)
Drutex-Bytovia II: Michał Szmidke – Rafał Więckowski, Krzysztof Król, Tomasz Galikowski, Damian Jęcek, Mariusz Szmidke, Przemysław Toczek, Łukasz Chylewski (kapitan), Tomasz Piechowski (65 Maciej Stenka), Bartłomiej Chojnacki (86 Grzegorz Nazaruk), Bartosz Zimon (72 Adam Hinc)
Żółte kartki: Sychowski, Ilanz, Bach – Jęcek
Sędziowie: Damian Kos oraz Anna Masztalerz i Marcin Skwiot
Redakcja serwisu www.pogon.lebork.pl.