Strażacy otrzymali zgłoszenie o rzekomym pożarze na terenie firmy Farm Frites Poland w Lęborku. Na miejsce wezwano cztery zastępy straży. Alarm okazał się jednak fałszywy. Wiemy, co grozi za bezpodstawne wezwanie służb.

Zdarzenie miało miejsce w sobotę, 7 grudnia, po godzinie 15:00. Do lęborskiej straży pożarnej zadzwoniła osoba, która poinformowała o widocznych płomieniach oraz dużym zadymieniu na terenie firmy Farm Frites Poland przy ul. Antoniego Abrahama. Na miejsce wysłano cztery zastępy straży pożarnej – trzy z JRG Lębork i jeden z OSP Lębork. Wezwano też patrol policji. Po dojeździe na miejsce okazało się jednak, że zgłaszający się pomylił, a zdarzenie zakwalifikowano jako alarm fałszywy w dobrej wierze.
– Zgłaszającym była osoba, która jechała pociągiem przez Lębork – mówi st. kpt. Marcin Elwart, oficer prasowy KP PSP w Lęborku. – Osoba ta widziała duże zadymienie i płomienie wydobywające się z terenu firmy Farm Frites. Po dojeździe na miejsce zdarzenia kierujący działaniem ratowniczym stwierdził, że na obiekcie nic niepokojącego się nie dzieje. W fabryce odbywał się proces technologiczny i wytwarzane były duże ilości pary wodnej. Strażacy skontrolowali teren zakładu wraz z kierownikiem zmiany, ale żadnego zagrożenia nie stwierdzono. Na tym działania zakończono, a wezwanie zakwalifikowano jako alarm fałszywy w dobrej wierze.
Do sprawy fałszywego alarmu odniosła się już lęborska policja.
– Raczej żadnych konsekwencji w tym wypadku nie będziemy wyciągać, bo trudno tu doszukiwać się jakiejś złośliwości – informuje st. asp. Marta Szałkowska, oficer prasowy lęborskiej policji. – Prawdopodobnie osoba zgłaszająca rzeczywiście myślała, że doszło do pożaru. Przypominamy jednak, że przed wybraniem numeru alarmowego warto się zastanowić, czy sprawa, którą chce się zgłosić wymaga interwencji. Zaangażowanie służb ratowniczych do fikcyjnego bądź nieuzasadnionego zgłoszenia może spowodować, że w tym czasie nie będą mogły dotrzeć tam, gdzie ich pomoc jest konieczna.
Zdarza się, że policja i inne służby są wzywane do podjęcia interwencji zupełnie bez uzasadnienia. Najczęściej wynika to ze złośliwości lub braku brak wyobraźni niektórych osób, które swoim zachowaniem dezorganizują funkcjonowanie systemu powiadamiania ratunkowego. W tym czasie można by było nieść pomoc naprawdę jej potrzebującym. W przypadku bezpodstawnego wywołania alarmu lub blokowania telefonicznego numeru alarmowego należy się liczyć z konsekwencjami prawnymi. Zgodnie z art. 66 kodeksu wykroczeń grozi za to kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł. Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, sąd może orzec nawiązkę w wysokości 1000 zł.
Przypomnijmy, że fałszywe wezwania służb nie są rzadkością. Na przykład w październiku kompletnie pijany 50-latek z gminy Cewice zadzwonił pod numer alarmowy z fałszywą informacją o porwaniu kobiety. Bełkocząc, w wulgarny sposób domagał się interwencji policji. Więcej o tym czytaj:
Natomiast wiosną 36-letni mieszkaniec gminy Wicko długotrwale blokował linię alarmową 112 i zażądał od lęborskich policjantów przewiezienia do szpitala radiowozem. Mężczyzna był pijany i twierdził, że ukąsił go kleszcz. Więcej o tym czytaj:
CZYTAJ TEŻ:

Źródło: Komenda Powiatowa Policji w Lęborku / Zdjęcie: Facebook / OSP Lębork – Ochotnicza Straż Pożarna