Rozmowa z Wojciechem Potrykusem – menedżerem tenisistów stołowych Poltarex Pogoni Lębork.
– Na początku lutego tenisiści Poltarex Pogoni Lębork rozpoczęli rundę rewanżową sezonu 2023/2024 Lotto Superligi. W grupie spadkowej w dwóch wyjazdowych meczach ponieśli dwie porażki, najpierw z Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów 0:3, a następnie z KS AZS AWFiS Balta Gdańsk 1:3. Była to dziesiąta i jedenasta porażka lęborczan w tych rozgrywkach, co przy tylko dwóch zwycięstwach daje drużynie ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie 5 punktów. Sytuacja nie wygląda dobrze. Czy liczycie się z ponownym spadkiem z ligi?
– Nie ukrywamy, że w tej chwili pozostają nam już tylko matematyczne szanse na pozostanie w lidze. Drużyna z Gdańska, którą musimy gonić, aby myśleć o utrzymaniu, ma w tej chwili 14 punktów. Odrobienie 9 punktów należy do kategorii cudów. My musimy patrzeć realnie. Prawda jest taka, że w rozegranych trzynastu meczach wygraliśmy tylko dwa z nich – jeden za trzy punkty, a drugi za dwa punkty. Ten pierwszy wygrany drużyną Oxynet Jarosław 3:0 to była wielka niespodzianka i nawet na to nie liczyliśmy. Drugi mecz wygraliśmy po zaciętej walce z ZKS Palmiarnią Zielona Góra, który zakończył się wynikiem 3:2. Oba zwycięstwa odnieśliśmy we własnej hali.
– Z jakim nastawieniem przystępowaliście do bieżących rozgrywek?
– Startując w rozgrywkach wiedzieliśmy, gdzie jest nasze miejsce. Gramy na tyle, na ile możemy, ale prawda jest taka, że w tym roku liga jest wyjątkowo silna. Wszystkie drużyny mają zagranicznych, wybitnych zawodników. Przepaść miedzy I ligą, a Superligą, która opiera się na obcokrajowcach jest ogromna. Połowa zawodników Superligi to liderzy swoich reprezentacji narodowych. Większość z nich znajduje się w pierwszej setce rankingu światowego. Na przykład taki Szwed Truls Möregårdh jest aktualnym wicemistrzem świata. Nawet taka Zielona Góra, która powinna być w naszym zasięgu, ma w swoich szeregach Irańczyka, a przeciwko nam ściągnęła po Japończyka i to takiego z wyższej półki.
– Jakie są plany klubu na najbliższe tygodnie? Następny mecz rozegracie w Lęborku 15 marca z Akademią Zamojską, a dwa dni później w Zielonej Górze z Palmiarną. Czy możemy liczyć na pierwsze zwycięstwo w tym roku?
– To będzie znowu ciężkie spotkanie, bo z pewnością zawodnicy z Zamośćia będą chcieli z nami wygrać, bo tylko zwycięstwo przedłuży ich szanse na awans do fazy play-off. Akademia Zamojska ma chyba sześciu obcokrajowców, z czego dwóch Hiszpanów. Wśród nich jest doświadczony Jesus Cantero Juncal. Mają z czego wybierać. Do tego jeszcze dwóch Polaków: Tomasz Lewandowski i Piotr Chodorski, ale oni występują raczej sporadycznie. Nie będę ukrywał, że nasz budżet nie pozwala na ściągnięcie zawodników z zagranicy.
– Udało wam się jednak pozyskać jednego Saudyjczyka. Jest nim Ali Noor M Alkhadrawi. Zagrał tylko w jednym meczu z Palmiarnią i przegrał z Japończykiem Taisei Matsushita 0:3.
– Ali jest w jet chwili na drużynowych mistrzostwach świata w Korei Południowej. Gra w reprezentacji swojego kraju. Jest on najlepszym zawodnikiem tenisa stołowego na Półwyspie Arabskim. O skali trudności naszej ligi niech więc świadczy to, że Ali – reprezentant Arabii Saudyjskiej i olimpijczyk nie był w stanie wygrać seta w swoim meczu.
– Czyli mówiąc krótko – porażki lęborskich tenisistów zdarzają się, ponieważ w tym roku liga jest bardzo silna?
– Tak, dokładnie. Jak sięgam pamięcią, to w tym roku liga jest najsilniejsza. To naprawdę jest bardzo wysoki poziom. W poprzednich latach tak nie było. Np. w ostatnim meczu z akademikami w Gdańsu przeciwko nam wystąpił Portugalczyk Diogo Carvalho, który wygrał dwa pojedynki z Adamem Doszem i Janem Zandeckim. Ten Portugalczyk wystąpił również na kończących się aktualnie mistrzostwach świata w koreańskim Pusan. Uważam, że obecnie po niemieckiej Bundeslidze, Superliga jest druga w Europie, na równi z ligą francuską. Słabsza jest liga włoska i hiszpańska. Nasz zawodnik Jan Zandecki gra też w lidze w Hiszpanii. Co prawda bilans ma ujemny, ale wygrał chyba dwie partie na sześć. W polskiej Superlidze ma zdecydowanie gorsze notowania.
– Czy chce Pan powiedzieć, że lęborscy tenisiści nie mają szans w rywalizacji z pozostałymi drużynami?
– Niestety, ale zderzyliśmy się z czołówką światową. Najlepsze zespoły dysonują budżetami dziesięciokrotnie większymi od naszego. My sobie nie możemy pozwolić na ściągnięcie zagranicznego zawodnika ze światowego topu. W niektórych przypadkach koszt zaangażowania najlepszego zawodnika wynosi tyle, co roczny budżet całego naszego klubu. Dla jasności, nasi polscy zawodnicy należą do czołówki tenisistów w naszym kraju, ale muszą się mierzyć z najlepszymi na świecie.
– Czy skład Poltarex Pogoni Lębork na ten sezon jest optymalny?
– Oparliśmy skład zespołu na zawodnikach, którzy awansowali do Superligi, bo bracia Adam i Sławomir Dosz doprowadzili do tego awansu. Ściągnęliśmy Jana Zandeckiego, który jest najbliżej Lęborka, bo trenuje w Gdańsku. Ci, którzy mają rozeznanie od początku typowali nas do spadku. Druga najsłabsza drużyna – Palmiarnia Zielona Góra, jakby miała przez cały sezon tego Japończyka, który grał przeciwko nam, to pewnie też by się utrzymała, ale ich budżet również nie jest wysoki. Nie będę ukrywał, że w tych czasach pieniądze odgrywają bardzo dużą rolę. Trenerem naszego zespołu jest Marek Prądzinski, który też przyczynił się do awansu. Marek jest w składzie drużyny, ale w tym roku skończy już 50 lat i nie czuje się na siłach, by rywalizować w Superlidze. W składzie jest też Maciej Malek, ale on jest wyłącznie rezerwowym.
– Czy liderem zespołu jest Adam Dosz, czyli starszy z braci?
– W tej chwili Adam Dosz i Jan Zandecki mają po cztery zwycięstwa, a Sławek Dosz – dwa. Z tym, że należy pamiętać, że Sławek idzie zawsze na tego silniejszego przeciwnika, tzw. rozgrywającego. Jeżeli my jesteśmy gospodarzem, to na pozycji X stawia się tego najsilniejszego, który będzie rozgrywał dwie partie jeżeli dojdzie do wyniku remisowego. Pozostali grają tylko po jednej partii. Goście najsilniejszego zawodnika stawiają na pozycji Y. W związku z tym, że Sławek Dosz grał najwięcej razy przeciwko najsilniejszym przeciwnikom to ma więcej porażek. W meczu z Baltą Gdańsk zagrał na pozycji nr 3 i wygrał z Tomaszem Tomaszukiem 3:0, wiec też nie można powiedzieć, że Sławek odstaje od reszty. Jakby grał tylko na pozycji nr 1 i 3 to prawdopodobnie miałby podobną ilość zwycięstw. Rozstawienie zawodników jest jednak ustawiane od strony taktycznej.
– Co się stanie jeżeli znowu spadniecie do I ligi?
– Jeżeli spadniemy to znowu będziemy musieli rozegrać cały sezon walcząc o ponowny awans i uczestniczyć w barażach. Balansujemy między I ligą a Superligą. Od strony umiejętności i zaangażowania jesteśmy czołówką I ligi, a jeśli chodzi o Superligę, to tak jak wspomniałem, nie mamy zbyt wielu szans w walce przeciwko drużynom naszpikowanym obcokrajowcami ze światowego topu.
– Kto obecnie jest najlepszym zawodnikiem Lotto Superligi?
– Według mnie jest nim wspomniany już Szwed Truls Möregårdh z drużyny Polski Cukier Gwiazda Bydgoszcz. On dopiero kilka dni temu skończył 22 lata, a w wieku 19 lat został wicemistrzem świata. Zajmuje 16. miejsce w światowym rankingu ITTF. Wyróżnił bym też Nigeryjczyka, zawodnika Oxymetu Jarosław – Quadri Akinade Arunę, który obecnie jest na 12. miejscu w rankingu. To są zawodnicy z najwyższej półki i my się nawet nie możemy z nimi porównywać.
– A na którym miejscu w rankingu są bracia Dosz i Jan Zandecki?
– Oni nie jeżdżą na turnieje międzynarodowe. To jest tak jak w tenisie ziemnym. Trzeba jeździć na turnieje, żeby być notowanym. Nasi zawodnicy prawdopodobnie w ogóle nie są klasyfikowani w rankingu singlistów, który obejmuje około 1000 tenisistów stołowych.
– A kto jest obecnie najlepszym polskim tenisistą stołowym?
– Prawdopodobnie Jakub Dyjas, zawodnik drużyny Dekorglass Działdowo, który od wielu już lat jest w wysokiej formie i jest liderem reprezentacji Polski. W lidze na 13 pojedynków wygrał 9, zdarzyły mu się też 4 porażki. Obecnie w świetnej formie jest zaledwie 17-letni Miłosz Redzimski, zawodnik Dartom Bogorii Grodzisk Mazowiecki i również reprezentant Polski. On jest młodzieżowym mistrzem Europy do lat 21 zarówno w singlu, jaki w deblu. Zawody odbyły się w styczniu w macedońskim Skopje. W lidze jeszcze nie przegrał. Wygrał wszystkie swoje 7 pojedynków. Pokonał m.in. Trulsa Möregårdha 3:2.
– Kto według Pana będzie mistrzem Polski Lotto Superligi sezonu 2023/2024?
– Ciężko powiedzieć. Sytuacja jest taka, że mamy dwie grupy – mistrzowską i spadkową, a w każdej z nich jest po sześć zespołów. Dwa najlepsze z grupy spadkowej awansują do play-offów. Prawdopodobnie będą nimi Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów i Oxymet Jarosław. Jeżeli te drużyny zagrają w pełnych, zagranicznych składach to drużyny z miejsc 1-2 z grupy mistrzowskiej, którymi obecnie są Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki i Polski Cukier Gwiazda Bydgoszcz, wcale nie muszą wygrać tej rywalizacji. Może dojść do niespodzianki, a później może być różnie. Liga jest ciekawa, a wszystko sprowadza się do tego, kto jakiego zawodnika ściągnie. Przypomnę, że na początku sezonu zgłasza się zawodników, ale ci najlepsi grają nawet w czterech czy pięciu najlepszych ligach na świecie.
– W rywalizacji na światowych turniejach i mistrzostwach chyba nadal nie ma mocnych na Chińczyków?
– Tak, dokładnie. To jest ich sport narodowy. Jako ciekawostkę mogę podać, że w turnieju w Pekinie, który organizują na otwartej przestrzeni startuje 220 tys. zawodników! Dla nich zajęcie drugiego miejsca na jakichkolwiek zawodach tenisa stołowego jest wielką porażką. Ci najlepsi Chińczycy trenują jednak tylko w swoim kraju. Nie puszczają ich do klubów europejskich. Na takie wyjazdy mają zakaz.
– W historii polskiego tenisa na pewno wszyscy pamiętamy osiągnięcia śp. Andrzeja Grubby i Leszka Kucharskiego. Później do ich sukcesów próbowali nawiązać Lucjan Błaszczyk i Tomasz Krzeszewski. Czy pamięta Pan tych zawodników?
– Tak, pamiętam ich doskonale. Andrzej Grubba i Leszek Kucharski dominowali w latach 80. Andrzej był trzykrotnym brązowym medalistą mistrzostw świata w roku 1985, 1987 i 1989. Był też mistrzem Europy w grze mieszanej w 1982 roku, jak również pięciokrotnym wicemistrzem Europy zarówno w grze pojedynczej, podwójnej i mieszanej oraz drużynowo. Sześć razy wywalczył też brązowy medal na tej imprezie. Natomiast Leszek Kucharski był wicemistrzem świata w grze podwójnej w 1989 roku i mistrzem Europy juniorów w grze pojedynczej 1977 r. Obaj byli ikonami tej dyscypliny sportu i liczyli się na świecie. Lucjan Błaszczyk i Tomasz Krzeszewski też sporo osiągnęli, obaj byli medalistami mistrzostw Europy. Obecnie ten pierwszy jest trenerem ZKS Palmiarnii Zielona Góra, a a ten drugi trenuje reprezentację Polski.
– Kto zostanie drużynowym mistrzem świata w tenisie stołowym podczas trwających obecnie mistrzostw w południowokoreańskim Pusan i jak daleko zajdzie polska ekipa?
– Myślę, że w finale raczej na pewno znajdą się Chiny, a oprócz nich możliwe, że Japonia, Korea Południowa, może też Szwecja lub Niemcy. Nasza reprezentacja będzie natomiast walczyła o zajęcie drugiego miejsca w grupie, bo przegraliśmy z gospodarzami – Koreą Południową 1:3. Swoje pojedynki przegrali Maciej Kubik i Miłosz Redzimski. Wygrał tylko Jakub Dyjas (w kadrze jest jeszcze Samuel Kulczycki – red.). Trzeba wygrać z Indiami, Chile i Nową Zelandią, co jak najbardziej jest w naszym zasięgu. Cięzko prorokować, ale w fazie play-off raczej nie zajdziemy dalej niż do 1/16 finału (ostatecznie Polska wygrała pozostałe trzy mecze grupowe, a w 1/32 finału pokonała Czechy 3:0, ale w 1/16 przegraliśmy z wicemistrzami świata – Francuzami 0:3, którzy w niedzielnym finale, 25 lutego, ulegli Chinom 0:3).
– A co robi Wojciech Potrykus na co dzień?
– Jestem menadżerem klubu i społecznikiem. Oprócz tego przygotowuję się do mistrzostw świata weteranów, które w lipcu odbędą się w Rzymie na Fiera di Roma. Tam na głównej hali będzie rozstawionych 250 stołów, a na hali treningowej będzie ich 120. Zawody potrwają tydzień. Najpierw rywalizacja toczyć się będzie w grupach, a później czeka nas faza pucharowa. Chcę tam wystartować. Wiem, że obsada będzie pełna, bo w tej chwili jest zarejestrowanych 6100 zawodników. Pewnie w mojej kategorii 65+ lat też będzie występowało około tysiąca tenisistów. Poprzednio starowałem w kategorii 60+. Pamiętam, że gdy brałem udział w mistrzostwach świata w Alicante w 2016 roku w kategorii 50-59 lat to zgłosiło się aż 1800 zawodników tylko w tej jednej kategorii.
– Jakiego sprzętu Pan używa? Jakie okleiny Pan stosuje?
– Gram tak zwanym sprzętem kombinowanym. Jedna okładzina jest ofensywa, a druga to tzw. antytopspin. Mało kto tym gra. Okładzina antytopspinowa ma podkład zwalniający.
– Czy uczy Pan też dzieci podstaw gry?
– Tak, prowadzę zajęcia z grupą młodych zawodników w poniedziałki i czwartki na naszej miejskiej hali przy ul. Piotra Skargi. Mamy tam udostępnioną 1/3 hali, a pozostałą zajmują siatkarze. Są to adepci tenisa stołowego z klas od II do VII. Chcę ich zachęcić do gry, ale trzeba ciężkiej pracy, żeby można było wychować zawodnika. Np. bracia Dosz grają u nas od 2008 roku. Tu chodzili do szkoły i tu się nimi zajmowałem. Trenowali dwa razy dziennie. Żeby wykształcić zawodnika na takim poziomie jak oni to trzeba poświecić 2-3 godziny dziennie. To ciężka i mozolna praca wymagająca cierpliwości i wielu wyrzeczeń, ale warto czekać na efekty.
– Dziękuję za rozmowę.
O ostatnich wynikach tenisistów Poltarex Pogoni Lębork czytaj też:
https://www.lebork24.info/2024/02/13/przegrali-w-derbach-pomorza-zdjecia-wideo/
https://www.lebork24.info/2024/02/06/od-porazki-rozpoczeli-runde-zdjecia-wideo/
https://www.lebork24.info/2023/12/11/porazka-zakonczyli-rok-zdjecia-wideo/
Zdjęcia: Wojciech Potrykus