Farma wiatrowa, która ma powstać na terenie gminy Nowa Wieś Lęborska, wywołała ogromny protest. Wyraz swojemu niezadowoleniu mieszkańcy okolicznych wsi dali podczas sesji Rady Gminy.
Podczas sesji rady gminy Nowa Wieś Lęborska, która odbyła się 18 grudnia, pojawili się protestujący mieszkańcy. Chcieli uczestniczyć w obradach dotyczących powstania 300-metrowych wiatraków na terenie gminy, które mają swoim oddziaływaniem objąć obszar ponad 2500 ha. Mieszkańcy wyrazili swój gorący sprzeciw wobec tej inwestycji, niekiedy zakłócając porządek obrad i przekrzykując radnych.
Dyskusja w tej sprawie została rozpoczęta przez radną Renatę Palczewską.
– Petycja mieszkańców w sprawie wiatraków jest dla nas, radnych, sprawą priorytetową – rozpoczęła swoją wypowiedź radna. – Zaraz po otrzymaniu petycji mieszkańców, zwołana została specjalna komisja, która jeszcze tego samego dnia złożyła wniosek o udostępnienia dokumentacji projektu w celu rozpatrzenia tej petycji. Miało to miejsce 5 grudnia, a do dzisiaj komisja nie otrzymała żadnych dokumentów. Bardzo chcielibyśmy rozpatrzyć państwa petycję, ale w takiej sytuacji musimy czekać na dokumentację. Nie wiem co sprawiło, że przez prawie dwa tygodnie nie otrzymaliśmy odpowiednich informacji, ale bez nich nie możemy nic zrobić, bo nasze działania byłyby oparte jedynie na emocjach i dobrej woli, a nie na faktach.
Tę wypowiedź skontrował radny Marek Piotrowski.
– Rada gminy jest od tego, żeby wypełniać wolę mieszkańców – mówił radny. – Uważam, że emocje nie mają nic do tej sprawy. Potrafię ważyć emocje i jestem zdania, że odrzucenie uchwały o budowie wiatraków jest tylko przejawem naszej konsekwencji w działaniach.
Słowa Marka Piotrowskiego uzupełnił radny Zdzisław Kotłowski.
– Pani radna Palczewska próbuje omówić temat szerzej, niż jest na to potrzeba – skontrował Kotłowski. – Zebraliśmy się tutaj, żeby mówić o dziesięciu konkretnych wiatrakach, a nie o petycji dotyczącej wszystkich wiatraków w gminie. W tej sprawie uważam, że jasne jest, że wola mieszkańców powinna być najważniejsza. Mówi się, że wcześniej nie było sprzeciwu ze strony mieszkańców, co jest nieprawdą. Odbywały się konsultacje społeczne, podczas których niestety nie było zbyt wielu przedstawicieli, ale w takim Lędziechowie mieszkańcy jednoznacznie wyrazili swój sprzeciw wobec tej inwestycji.
Problemem, który martwi mieszkańców jest fakt, że wiatraki planowo mają znaleźć się bardzo blisko domów, w niektórych przypadkach nawet 800 metrów od zabudowań mieszkalnych. Ponadto mają one znaleźć się na polach uprawnych. Radny Kotłowski zwrócił również na to uwagę.
– Boli mnie kwestia ubezwłasnowolnienia rolników i właścicieli działek – kontynuował radny. – Ich majątek ma bez ich zgody mieć obniżoną wartość, a pola z wiatrakiem nad głową będą się nadawać co najwyżej do uprawy szczypiorku. Nie o to przecież chodzi, żeby nasze dzieci czy wnuki nie miały z czego żyć, mając dal siebie pola z wiatrakami.
Radni przez ponad godzinę trwania spotkania obrzucali siebie nawzajem oraz wójta gminy Zdzisława Chojnackiego zarzutami o dopuszczenie do podjęcia się inwestycji bez zgody społeczności lokalnych w obszarach, objętych projektami inwestycyjnymi. Wyjątkowo poważne zarzuty wyraził radny Krystian Chrzanowski.
– Nie chcę słyszeć, że podjęcie tej decyzji to wina rady, skoro to sam wójt przyszedł do nas z wnioskiem budowy tych wiatraków – zaczął radny Chrzanowski. – Dostaliśmy informację, że nie ma sprzeciwu wśród mieszkańców, a jedynie są lekkie sprzeciwy w Lędziechowie. Dziwię się też radnym, że tak podburzają mieszkańców, a nie mówią o tym, że w Łebieniu ma powstać 30 kolejnych wiatraków, które będą miały po 220 metrów. Obwinia się nas, radnych, że działamy przeciwko mieszkańcom, ale to sam wójt przyszedł do nas z tym wnioskiem i to on od początku o nim mówił.
Słowa radnego wywołały poruszenie na sali obrad, a zgromadzeni mieszkańcy zaczęli przekrzykiwać radnych.
Pod koniec wójt zabrał głos w tej sprawie, odrzucając zarzuty, kierowane w jego stronę.
– Prawda jest taka, że firma, która była zainteresowana tą inwestycją wielokrotnie spotykała się z mieszkańcami i sołtysami – tłumaczył wójt. – Jak sprawa zaczęła dojrzewać, rozmawiałem z radnymi i próbowałem ich uświadomić, jakie mogą być potencjalne konsekwencje budowy takich wiatraków. Mam wykształcenie w tej dziedzinie, więc od początku właściwie wiedziałem, z czym to się wiąże. Mimo tego projekt został przegłosowany. Dopóki nic nie stoi, nikt sobie nie uświadamia, jak będzie wyglądać okolica, gdy już się to wybuduje. Konsultacje społeczne w tej sprawie odbywały się już wcześniej, przed przepisowymi 30 dniami od podjęcia decyzji o budowie. Spotkań było także więcej, niż przewidują to przepisy i na nich nie było żadnych większych sprzeciwów.
Obrady zakończył przewodniczący rady gminy Roman Downar-Zapolski.
– Ja oraz wójt mamy winę, ponieważ gdyby konsultacje były przeprowadzone w sposób właściwy, dzisiejsze spotkanie z państwem nie byłoby potrzebne – podsumował przewodniczący. – Mam wrażenie, że w naszej gminie coś nie gra z konsultacjami, ponieważ w sprawie Małoszyc również nie odbyły się w sposób prawidłowy. Powinniśmy słuchać ludzi i działać w ich sprawie. Nikt w przypadku wiatraków nie powiedział, żeby się wstrzymać z decyzją i zaczekać na głos mieszkańców, a taka powinna być procedura. Apeluję, aby uchylić tą nieszczęsną uchwałę i zaczekać, aż rząd zgodnie z zapowiedziami ureguluje sprawy stawiania wiatraków, co ma mieć miejsce do końca pierwszego kwartału 2024 roku. Wtedy będzie stosowny moment, aby ponownie podjąć dyskusję w tej sprawie.
Radni niemal jednogłośnie zgodzili się, aby odrzucić wcześniejszą uchwałę, która pozwalała na budowę 300-metrowych wiatraków na terenie gminy. Jedynie jedna radna wstrzymała się od głosu.
Fot. Kacper Konopiński