Spektakl „Tylko dla dorosłych” wystawiony w Gminnym Centrum Kultury w Cewicach przyciągnął rzesze widzów, którzy byli bardzo zadowoleni z wydarzenia. Organizatorem tego wydarzenia był dyrektor GCK w Cewicach Karol Płotka.
– Skąd wziął się pomysł na wystawienie takiego spektaklu w Cewicach?
– Ja w zasadzie odkąd tutaj pracuję, czyli od 2019 roku, działam w kierunku różnych inicjatyw teatralnych, jednak z reguły są to wydarzenia, w których główną rolę grają dzieci z gminy. Jednak w marcu po imprezie z okazji Dnia Kobiet, podeszły do mnie dwie panie z pomysłem zorganizowania spektaklu z udziałem dorosłych. Początkowo przyznam się byłem sceptycznie nastawiony, ponieważ już kiedyś pojawiła się podobna inicjatywa, jednak zapał szybko opadł i nigdy faktycznie nie udało się tamtego spektaklu wystawić. Zgodziłem się jednak wesprzeć te panie w ich przedsięwzięciu. Początkowo w przygotowaniach brałem udział ja oraz te dwie panie. Pracę zaczęliśmy z końcem marca tego roku. Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że dobrze byłoby poszerzyć tę inicjatywę i zorganizować jeszcze kogoś do wystąpienia w naszym przedstawieniu. Dołączył się do nas kolega z GCK, który znany jest z jego komediowego humoru oraz jeszcze jedna pani. Jedna z pań, które zainicjowały to wszystko bardzo dobrze zna język niemiecki i znalazła pewną sztukę komediową, która ma charakter kabaretowy. Scenariusz został napisany przez niemieckojęzyczną artystkę, zatem znajomość tego języka była bardzo przydatna. Koleżanka przetłumaczyła tekst i wręczyła go każdemu z aktorów. Wtedy podzieliliśmy się rolami i zaczęliśmy się spotykać na wspólnych ćwiczeniach do występu. Całość przyjęła formę sześciu niezwiązanych ze sobą scenek komediowych, które gdzieś tam w późniejszym procesie twórczym spróbowaliśmy ze sobą w jakiś sposób połączyć i wydaje mi się, że całkiem nam się to udało.
– Jak wyglądały wasze przygotowania?
– Początkowo spotykaliśmy się na luźno, żeby każdy gdzieś tam mógł oswoić się z tekstem oraz ze swoją rolą. Byliśmy świadomi tego, że poza przygotowaniami do spektaklu, każde z nas ma swoje życie prywatne, którego nie może poświęcić na pracę nad tekstem. Dlatego przyjęliśmy taką formę przygotowań, że razem na spotkaniach uczyliśmy się tekstu. Nikt nie miał czasu za bardzo przysiąść do tego w domu, a poza tym mam wrażenie, że ta wspólna nauka była o wiele bardziej efektywna. Gdy komuś zdarzyło się zapomnieć swojego tekstu to próbowaliśmy dopasować wspólnie odpowiednią wypowiedź bez patrzenia na tekst. Z reguły na logikę udawało nam się dopasować coś podobnego do tego, co było w scenariuszu. W taki sposób pracowaliśmy, spotykając się mniej więcej raz w miesiącu, do wakacji. W sezonie letnim zrobiliśmy przerwę w przygotowaniach ze względu na sezon urlopowy oraz charakter pracy GCK, które miało wtedy sporo zajęć. Intensywne przygotowania do spektaklu ruszyły z powrotem na początku października. Wtedy też ustawiliśmy sobie datę premiery, która motywowała nas do przykładania się do tego. Najbardziej wartościowe wydaje mi się, że były ostatnie dwa tygodnie przed premierą spektaklu. Wtedy wyłapywaliśmy najwięcej detali, które należałoby poprawić. Oczywiście wszystkie miesiące naszej pracy były ważne, ale przez te 14 dni najbardziej udało nam się doszlifować ten spektakl.
– Podczas przygotowań pojawiały się jakieś trudności?
– Wydaje mi się, że większych problemów nie było. Wszyscy byli bardzo zaangażowani i zdeterminowani, żeby ten spektakl wystawić. Jak to opisywała jedna z koleżanek, ostatni raz brała udział w jakimś przestawieniu w czasach szkolnych i chętnie by przeżyła sceniczne emocje jeszcze raz. Ci ludzie, ci aktorzy mieli sporą potrzebę spełnienia się na scenie, dlatego wydaje mi się, że dzięki temu uniknęliśmy wielu problemów. Jedynym kłopotem, który wydaje mi się, że miał znaczenie dla powodzenia tego przedsięwzięcia, była organizacja. Jak już mówiłem, nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby się spotykać, a do tego nieraz zdarzało nam się spotkać w niepełnym gronie. Więc wydaje mi się, że to było jedyne wyzwanie, któremu musieliśmy sprostać, ale udało nam się to perfekcyjnie. Jakoś udało nam się zgrać czasowo w taki sposób, że byliśmy odpowiednio przygotowani do wystąpienia na scenie.
– Wspomniał Pan, że korzystaliście z tekstu niemieckiej artystki. Ile w tym spektaklu było faktycznie waszej inwencji?
– Wydaje mi się, że nie było jej jakoś szczególnie dużo, ale za to była niesamowicie potrzebna. Zazwyczaj były to zaledwie krótkie zwroty, może jedno zdanie, czasami nawet pojedyncze słowo, które odnosiło się do naszej lokalnej rzeczywistości. Nie chce tutaj bezpośrednio zdradzać treści spektaklu, ale powiem, że na przykład w jednym z żartów odnieśliśmy się do marketu Dino w Cewicach, który powstał stosunkowo niedawno. I wydaje mi się, że tutaj właśnie tkwiła nasza siła. Gdyby ten żart usłyszał ktokolwiek spoza naszej okolicy, to prawdopodobnie nie wywarłoby to na nim wrażenia. Jednak naszą publiczność stanowili mieszkańcy gminy Cewice, która nie jest szczególnie duża. Dla nich takie żarty i odniesienia do tej lokalności często były powodem do śmiechu, do rozbawienia. Więc odpowiadając na pytanie – nie było tej inwencji wiele, ale była bardzo kluczowa dla odbioru całego spektaklu.
– Spektakl odniósł ogromny sukces. Sala właściwie pękała w szwach. Spodziewaliście się aż takiego odzewu ze strony mieszkańców?
– Ani trochę. Oczywiście byliśmy gotowi na to, że przyjdą nasi najbliżsi znajomi oraz członkowie rodziny, więc liczyliśmy, że przyjdzie 50-70 osób. Ale na premierę spektaklu zapisało się 105 osób, a finalnie było ich ponad 130. Na sali w razie czego mieliśmy wystawione 120 krzeseł i to okazało się być za mało. Musieliśmy więc na bieżąco dostawiać kolejne krzesła, żeby każdy miał, gdzie usiąść. Poza tym bardzo zaskoczyło nas to, jak pozytywnie podeszli do nas mieszkańcy. Muszę przyznać, że pojawiały się obawy, że ludzie przyjdą wyśmiać kogoś, komu podwinęłaby się noga i zrobiłby jakiś błąd, albo się zaciął. Jednak ludzie, którzy przyszli od początku byli pozytywnie nastawieni i wręcz witali nas z życzliwością. Po prostu mieszkańcy cieszyli się z tego, że coś takiego dzieje się w gminie. Wydaje mi się, że to dodało otuchy naszym aktorom, którzy przecież nie są profesjonalistami i od lat nie występowali przed tak liczną publicznością. Dzięki tak przyjaznej atmosferze wszyscy na scenie poczuli się bardzo swojo. No a poza tym aktorzy, którzy grają na scenie, bardzo potrzebują aprobaty publiczności, dla tego co robią. Dzięki temu zyskują pewności siebie, którą razem z pozostałymi aktorami udało nam się w trakcie tego spektaklu uzyskać.
– Po spektaklu miało miejsce również spotkanie przy kawie i cieście w osobnej sali. Jakie panowały tam wtedy emocje?
– Od samego początku publiczność nie mogła się doczekać, aż do nich zejdziemy. Nie zdążyliśmy się jeszcze nawet przebrać, a już przyszła do nas koleżanka, która popędzała nas, żebyśmy jak najszybciej zeszli do drugiej sali, bo wszyscy na nas czekają. Gdy wchodziliśmy na salę wszyscy przywitali nas gromkimi brawami. To było wspaniałe uczucie i wydaje mi się, że dało naszym aktorom to poczucie spełnienia, satysfakcji i dumy, którego potrzebowali. Byłem również zaskoczony ilością osób na poczęstunku. Z reguły po jakiś wydarzeniach na poczęstunek przychodzi około połowa osób, które na nim były. Średnio na sali mamy 60-80 osób, czyli na poczęstunek nie przychodziło zazwyczaj więcej niż 50 osób. Tymczasem na tym poczęstunku również znalazły się tłumy. Każdy chciał z nami porozmawiać, pogratulować i przede wszystkim podziękować za wspaniałe wydarzenie. Mam wrażenie, że najczęściej powtarzającymi się słowami, były słowa uznania dla jakości naszej gry aktorskiej. Wiadomo żadne z nas nie jest profesjonalnym aktorem czy aktorką, ale włożyliśmy w to tyle pracy i serca, że udało nam się wystawić spektakl na naprawdę przyzwoitym poziomie. Oczywiście warunki naszej sali nie pozwoliły na jakość teatralną, ale udało nam się wykonać nasze zadanie na tyle dobrze, że nadrobiliśmy te braki w wyposażeniu.
– Na koniec jeszcze zapytam, czy planujecie już jakieś następne przedstawienia?
– Póki co nie mogę powiedzieć nic ze 100-procentową pewnością. Na razie chcielibyśmy się skupić na tym, żeby pójść za ciosem i wystawić ten spektakl jeszcze przynajmniej z dwa razy, ponieważ zapotrzebowanie jest ogromne wśród mieszkańców gminy. Gdybyśmy jednak zdecydowali się na dalsze działania w tej sprawie, to nie mogę potwierdzić, czy będzie to taki sam zespół, kiedy to będzie, ani co wystawimy. Mam tylko przeczucie, że jeśli znajdą się aktorzy, do następnego przedstawienia, to również poszukamy jakiejś komedii, ponieważ ludzie mają dużą potrzebę, żeby się pośmiać. A odwoływanie się do naszych lokalnych realiów potęguje pozytywne uczucia z tym związane, więc wydaje mi się, że warto byłoby pójść w tym przypadku za ciosem. Nie wykluczam jednak przygotowań do jakiś poważniejszych spektakli. Wszystko to zależy od naszych aktorów, którzy są trzonem tego przedsięwzięcia. Na koniec dodam, że na pewno planujemy wystawić ten spektakl jeszcze w najbliższy wtorek, tj. 28 listopada oraz w okolicach początku grudnia. Co będzie dalej, to czas pokaże.
– Dziękuję bardzo za rozmowę.
Fot. Karol Płotka