21/11/2024
Aktualności

Nietypowa historia nietypowego żeglarza

reklama
Nietypowa historia nietypowego żeglarza

W latach 50. ubiegłego wieku z Łeby wyruszyła wyjątkowa ekspedycja. Kilku śmiałków, z żeglarzem Andrzejem Urbańczykiem na czele wypłynęło z łebskiego portu na własnoręcznie zbudowanej tratwie. Celem wyprawy były brzegi Szwecji.

reklama

W wyprawie, która ze względu na obrany kierunek północny, otrzymała nazwę „NORD I”, brali udział: lekarz Jerzy Fischbach, radiowiec Stanisław Kostka oraz dziennikarz Czesław Breit oraz żeglarz i pomysłodawca przedsięwzięcia Andrzej Urbańczyk – pasjonat żeglarstwa z Warszawy.

Przygotowania do wyprawy trwały rok. W tym czasie Andrzej Urbańczyk spotykał się z wieloma specjalistami, poszerzając swoją wiedzę, która była niezbędna dla powodzenia projektu. W tym czasie zespół prowadził wiele prób na polskich wybrzeżach Morza Bałtyckiego, robiąc jednocześnie analizy zebranych danych. Wszystko po to, aby 28 sierpnia 1957 roku wyruszyć na zbudowanej przez siebie tratwie w kierunku Szwecji. Tratwa miała zaledwie 10 metrów długości i 4,5 metra szerokości. Jej wyporność oszacowano na około 15 ton. Projekt miał nawiązywać do wcześniejszych rejsów tratwami, które były organizowane przez żeglarzy w różnych miejscach na świecie.

Załoga podczas podróży musiała zmagać się z wieloma przeszkodami, jak: sztormowe warunki na morzu, zmieniające się warunki meteorologiczne czy niekorzystne do żeglugi w kierunku północnym wiatry. Największą przeszkodę załoga musiała jednak pokonać jeszcze zanim opuściła port morski w Łebie.

Lata 50. XX wieku to okres tzw. „głębokiej komuny”, czyli czasów, kiedy władze komunistyczne w Polsce zyskiwały coraz większą siłę w kontrolowaniu społeczeństwa. Sytuacja polityczna była wtedy dla żeglarzy dużym utrudnieniem, ponieważ z łatwością mogli zostać uznani w kraju za zdrajców, lub dezerterów, a za granicą za szpiegów. Nie powstrzymało do jednak ani Jerzego Fischbacha, ani Stanisława Kostki, ani Czesława Breita, a już na pewno nie autora projektu, czyli Andrzeja Urbańczyka.

Rejs załogi trwał 12 dni. 28 sierpnia 1957 roku wyruszyli z portu w Łebie, a 7 września wylądowali na plaży niezamieszkałej szwedzkiej wysepki Lilla Karslö na zachód od Gotlandii. Na miejscu zostali wzięci za rozbitków i pomimo chęci powrotu do kraju w taki sam sposób, zostali zmuszeni do powrotu na pokładzie statku „Noteć”. Na wyspę miał zostać wysłany drugi statek, który przetransportował by tratwę śmiałków z powrotem do Polski, jednak do tego nigdy nie doszło.

Dla samego Urbańczyka był to początek przygody z żeglarstwem. Po wyruszeniu na świerkowej tratwie w kierunku Szwecji napisał książkę „Tratwą przez Bałtyk”. W ciągu swojego życia brał udział w 15 rejsach. Ostatni z nich miał miejsce w 2006 roku i był symbolicznym końcem kariery żeglarskiej Andrzeja Urbańczyka. Wyprawa nosiła nazwę „Nord-bis” i była powtórką wyczynu z 1957 roku. Andrzej Urbańczyk po raz kolejny dopłynął do północnych wybrzeży Morza Bałtyckiego na tratwie złożonej ze świerkowych bali.

Warszawski żeglarz otrzymał w swoim życiu wiele nagród za dokonania na pokładzie żaglówek i statków. Większość rejsów odbywał jednak samotnie. Został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa jako światowy rekordzista w samotnych rejsach – przepłynął samotnie ponad 75000 mil morskich samotnie. Łącznie na tych rejsach spędził ponad 750 dni na morzu lub oceanie. W 2003 otrzymał także nagrodę Kolosa za wyczyn roku, czyli za rejs tratwą przez Pacyfik i za pobicie rekordu wszech czasów długości rejsu na tratwie.

Wszystko to zaczęło się w pobliskiej Łebie, jednak do naszego miasta żeglarz już nie powrócił.

reklama

Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

reklama