Ta zbrodnia poruszyła bezwzględnie całą Polskę. Na myśl o tym, co najbliżsi zgotowali małej, bezbronnej dziewczynce w człowieku autentycznie wzbiera złość. „Cóż to dziecko było winne”, „Mogli oddać, jeśli jej nie chcieli”, „Oby za kratami się nimi zajęli…” – w internecie aż roi się od komentarzy zdruzgotanych ludzi a te zaprezentowane powyżej, to tylko cześć tych, które w ogóle nadają się do publikacji. Martynka zaczynała dopiero co chodzić, uczyła się pierwszych słów, miała swoje ulubione zabawki i bajki, tak słodko się uśmiechała… Miała rok i 31 dni, gdy ojciec zatkał jej usta i nos, by się udusiła. W czwartek, 5 stycznia, maleńka, udręczona dziewczynka wyruszyła w ostatnią drogę. To było takie smutne, nawet niebo płakało…
Na początku nikt nie chciał przesądzać, co mogło się wydarzyć za zamkniętymi drzwiami mieszkania tej rodziny, tym bardziej, że gehenna małej małej dziewczynki rozgrywała się praktycznie w samym centrum Wejherowa. Dopiero przeprowadzona sekcja zwłok zaczęła potwierdzać najgorsze przypuszczenia. Te najgorsze z najgorszych. W oparciu o zebrany materiał dowodowy Prokuratura Rejonowa w Wejherowa przedstawiła zarzuty obojgu rodzicom dziecka. Zdaniem śledczych 29-letnia matka Weronika D. znęcała się na córką i ułatwiała to 41-leniemu ojcu dziewczynki – Grzegorzowi Z. I to on właśnie usłyszał zarzut zabójstwa dziecka w zamiarze bezpośrednim oraz fizycznego znęcania się nad córką.
Czyn zarzucony podejrzanej kobiecie został zakwalifikowany z art. 207 § 1 a k.k. Natomiast czyny zarzucone podejrzanemu zakwalifikowano z art. 148 § 1 k.k. oraz z art. 207 § 1 a k.k. w zb. z art. 157 § 2 k.k. Przestępstwo znęcania się nad pokrzywdzonym nieporadnym z uwagi na wiek zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat 8. Natomiast przestępstwo zabójstwa zagrożone jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karą 25 lat pozbawienia wolności albo karą dożywotniego pozbawienia wolności. Rodzice przyznali się do znęcania nad dzieckiem. Mężczyzna nie przyznał się jednak do zabójstwa. Oboje trafili do aresztu… Matka Martynki jest w kolejnej, widocznej już ciąży.
Kiedy dochodzi do podobnej tragedii, zawsze pojawia się pytanie o to gdzie była opieka społeczna? Weronika D. pochodzi z niewielkiego Mierzyna, jej partner z Gniewina. Parą są od kilku lat. Mężczyzna był budowlańcem i pracował za granicą, najczęściej we Francji. Weronika ukończyła szkołę specjalną w Wejherowie. Jest lekko upośledzona. Przez pewien czas pracowała w firmie zajmującej się przetwórstwem ryb.
Wiadomo, że rodzina była „niewydolna wychowawczo”, miała wyznaczonego kuratora sądowego i asystenta rodziny. Rodzina od czerwca 2022 r. była pod opieką MOPS w Wejherowie, który trzy razy zgłaszał sądowi, że Martynka nie jest bezpieczna. Na jej ciele wielokrotnie widziano siniaki, które rodzice tłumaczyli… upadkiem z kanapy. W ubiegłym roku Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Wejherowie skierował do Sądu Rejonowego w Wejherowie wniosek w sprawie rodziców rocznej dziewczynki. Dlaczego wtedy nikt nie podjął potrzebnych działań?
– Wniosek był skierowany ze względu na dobro dziecka, a rodzina została uznana za rodzinę niewydolną wychowawczo – przyznał wiceprezes Sądu Rejonowego w Wejherowie. – Ale nie był to wniosek o pozbawienie władzy rodzicielskiej. Pierwszy wniosek wpłynął do sądu 9 czerwca 2022 roku. Sześć dni później sąd wszczął sprawę z urzędu… – Udzielono wówczas zabezpieczenia w postaci ustanowienia kuratora sądowego do czasu zakończenia postępowania – tłumaczył dalej wiceprezes. Kurator miał odwiedzać rodzinę przynajmniej raz na 2 miesiące i przygotowywać sprawozdania z wizyty. Takie dokumenty powstawały, a na początku grudnia odbyła się nawet rozprawa. Ustanowiono wówczas stały nadzór kuratora sądowego nad sposobem sprawowania władzy rodzicielskiej, ponadto zobowiązano rodziców do stałej współpracy z asystentem rodziny. Jednocześnie policja założyła tzw. Niebieską Kartę. To znak, że w tym domu działy się bardzo złe rzeczy.
– Nie potwierdziło się natomiast doniesienie o przemocy w rodzinie – zaznaczył wiceprezes sądu. I dodał, że policja nie interweniowała nigdy u tej rodzinie w związku z przemocą domową.
Pogrzeb Martynki odbył się na cmentarzu komunalnym w Gniewinku, nieopodal rodzinnej miejscowości jej matki. To była potwornie smutna i niewielka uroczystość. Dziewczynkę żegnała tylko garstka najbliższych osób ze strony matki. To jej dziadkowie, wujkowie i ciocia. Było też kilkudziesięciu najbliższych przyjaciół. Wszyscy zmieścili się w maleńkiej cmentarnej kaplicy. Widok był poruszający. Na katafalku stała maleńka, biała trumna. Na jej wieku leżała jedna róża, obok postawiono czarno-białe zdjęcie roześmianego dziecka. To Martynka, urocza, maleńka, taka pogodna… Pod trumną położono tylko jeden wieniec z różowych gerberów, na nim szarfa z napisem: „Kochanej Martynce dziadkowie, ciocia i wujkowie…”. Trumienkę złożono w malutkim grobie, tuż przy rozłożystym drzewie. W jedną z wiązanek włożono serduszko z napisem… „Na zawsze w naszych sercach”.
Niebo ani na chwilę nie przestało płakać…
Źródła informacji: gov.pl, fakt.pl, igryfno.pl; zdjęcia: fakt.pl (Katarzyna Naworska)



