13 października o godz. 18:00 w Klubie Biblioteki Miejskiej w Lęborku odbyło się kolejne spotkanie w ramach projektu „Kultowe miejsca Lęborka” dofinansowanego ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu „Patriotyzm jutra”.
Lębork okiem fotografa Leszka Buchowskiego. Leszek Buchowski to wieloletni nauczyciel, dyrektor Szkoły w Rozłazinie. Wraz z bratem Adamem Buchowskim rozwijali wspólnie swoją pasję do fotografii, a tą pasją zaraził ich ojciec. Pan Leszek jest samoukiem, a pierwsze zdjęcia wywoływał w ciemni z Bibliotece Miejskiej, która ówcześnie znajdowała się w Ratuszu w Urzędzie Miasta. A takim kultowym miejscem i na pewno kluczowym, była sala kinowa znajdująca się w Liceum Pedagogicznym. Pod opieką ojca Pana Leszka tam się wszystko zaczęło.
Na spotkaniu można było obejrzeć eksponaty z tamtych czasów, a przede wszystkim fotografie, które jak Pan Leszek mówi – są trochę wykopkami archeologicznymi. Sam niedawno odkrył niektóre zdjęcia, które nie były jeszcze wywołane.
Pan Leszek rozpoczął pokaz od swojego pierwszego zdjęcia w życiu, a miał wtedy 14 lat. Na zdjęciu ukazana jest siostra Pana Leszka, która uczęszczała do liceum a na zdjęciu z koleżanką szydełkowały na drutach. Później mogliśmy podziwiać charakterystyczne topole na ulicy Buczka. Topole te rosły do połowy lat 60-tych. Fotograf pokazywał lata beztroskie, spokojne. Zabawa dzieci w piłkę na ulicy, rodzice siedzący na ogródkach za blokiem grających w karty. Niedzielny obiad, drzwi otwarte i sąsiad który przychodzi bez zapowiedzi. Tak wspomina Pan Leszek beztroskie czasy w Lęborku.
Oto kilka zdjęć z wczorajszego spotkania.
Po spotkaniu czekał na wszystkich poczęstunek, gdzie przy pysznej herbacie można było powspominać nasz Lębork.
Więcej zdjęć Pana Leszka można zobaczyć na https://www.biblioteka.lebork.pl/kultowy-lebork.
1 Komentarz
Szanowni Państwo, żałować należy, że w takich spotkaniach bierze udział tak mało młodzieży. Nie ma lepszego i przyjemniejszego sposobu poznawania własnej historii, jak podczas tego typu spotkań. Napisałem własnej, bo przecież praktycznie wszystko co nas otacza, a co powstaje , rośnie, zmienia się na naszych oczach, czy to dziś, czy przed laty – to jest historia, w której uczestniczymy, czy też uczestniczyliśmy. Bywaliśmy w tych miejscach, czy też tylko przechodziliśmy obok, to nasza obecność w nich świadczyła, że zostawiliśmy i zostawiamy nadal ślad żywotności na trwałe. Bez tego śladu nie byłoby tutaj niczego, po prostu nie byłoby tutaj życia. Ja rozumiem, że walka o byt zabiera dużo czasu, nerwów, pośpiechu. Ale gdzie możemy złapać moment oddechu? Większość uważa, że obecnie tylko „poza” miastem – i to, w dzisiejszych niezależnych od nas warunkach jest prawdą. Czy niezależnych od nas?
Od nas zależy czy idąc ulicą zauważymy szczegóły – szczegóły całego kolorytu przestrzeni, która jest przed nami. Nie tylko przestrzeni zabudowanej, ale też przestrzeni będącej cały czas w ruchu. Przestrzeni odnowionej i tej szarej od miejskiego kurzu. Możemy obserwować poruszających się ludzi i zapytać się siebie: czy są oni w tym momencie naszym odzwierciedleniem, czy różnimy się jednak. Warto spoglądać na miasto za każdym razem pod innym „kątem”. Zapamiętywać co piękniejsze fragmenty w słońcu i w deszczu.
Najbardziej obiektywną ocenę całości uroku naszego lokalnego świata, zauważymy jednak dopiero, gdy opadną wszystkie liście z drzew, zwiędną wszystkie kwiaty w donicach, trawy na skwerach stracą kolor zarzucone gnijącymi liśćmi, barwy elewacji zszarzeją, pozrywają się banery, znaki drogowe stracą błysk i wszyscy będziemy snuć się po ulicach ubrani na czarno. To koniec jesieni, jeszcze przed pierwszym śniegiem. W takim momencie władze Lęborka powinny wyjść zza biurek i ocenić co zrobiły „dobrego”, że miasto nie wygląda ładniej.
Tylko na takich spotkaniach, właśnie czarno-białych, wśród zwykłych mieszkańców, możemy poznać na żywo ich wspomnienia, skojarzyć z własną pamięcią, wysilić wyobraźnię, gdy można wymienić poglądy, pokusić się nawet o konkretne wnioski – można powiedzieć, że historia miejsc naszego codziennego życia, nie jest nam obojętna. Stwarzajmy nowe tak, żebyśmy nie musieli później burzyć lub poprawiać. Żeby tak było to musimy – chcąc, nie chcąc, nawet tylko historycznie – kochać to miejsce.
Nie życzę naszym młodym pokoleniom, żeby któregoś dnia, budząc się miały przy sobie tylko smartfon.
Komentarze są wyłaczone