Wiele radości sprawiła w 4. kolejce IV ligi drużyna Pogoni Lębork. Prowadzony przez trenera Waldemara Walkusza zespół wygrał 3:2 prestiżowy pojedynek z odwiecznym rywalem Gryfem Słupsk. To pierwsze zwycięstwo lęborskiego klubu na stadionie przy ulicy Zielonej od 42 lat!
– Mecze Gryfa i Pogoni zawsze miały swój wysoki ciężar gatunkowy i tak było i tym razem. Trochę nerwowej atmosfery pod koniec. Gryf niesamowicie dążył do zdobycia wyrównującej bramki. Udało się zmniejszyć tylko tą naszą przewagę. Wielkie słowa uznania dla Marcina Petrusa, który w końcówce wybronił strzał Daniela Piechowskiego. Tylko on wie, jak zdołał to złapać, sparować, że nie było tej bramki na 3:3. Wszyscy jesteśmy zadowoleni, cały zespół i kibice w Lęborku. Jest to pierwsza wygrana Pogoni w Słupsku odkąd kluby istnieją – mówił po spotkaniu zadowolony trener Walkusz. – Myśmy przyjeżdżali tutaj dosyć często w ostatnim okresie. Byliśmy tutaj w czerwcu, było 2:2, mecz też dosyć nerwowy, ale i wynik w miarę sprawiedliwy. Dzisiaj to szczęście było w końcu po naszej stronie. Mam dużo satysfakcji i gratuluję chłopakom, dziękuję im za walkę i życzę takiego podejścia w następnych meczach, a będziemy mogli ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Mecz dla drużyny z Lęborka rozpoczął się znakomicie. Już w 3 minucie Wiktor Miotk wyprowadził Pogoń na prowadzenie. – Piłkę pod nogę dostałem po dośrodkowaniu Pawła Pióra z prawej strony. Wyprzedziłem obrońcę i z 5 metra wpakowałem nogą piłkę do bramki – opisuje zdobytego gola wychowanek Pogoni. Wcześniej jednak już w pierwszych sekundach z lewej strony okazję miał Maciej Gregorek z Gryfa, bardzo dobrze interweniował Marcin Petrus. W 7. minucie strzału próbował gryfita Tomasz Prusaczyk, ale piłka poszybowała obok słupka. W rewanżu Łukasz Kwaśnik również z dystansu strzelił obok słupka, a także z podobnym skutkiem Adrian Raulin. W 27. minucie Damian Formela z 16 metrów miał dobrą okazję, ale uderzył bardzo słabo nie czyniąc kłopotu Filipowi Bielańczukowi. Dwie minuty potem gospodarze ruszyli do ataku. Akcję zainicjował Szymon Mytych, podał w pole karne do Fabiana Słowińskiego, który przytomnie wypatrzył ponownie Mytycha a ten z wolnego pola z około 14 metrów posłał piłkę lewą nogą do siatki. Pięć minut potem błąd obrony Pogoni. Złe wybicie piłki trafiło do Mytycha, który miał przed sobą pustą bramkę, ale z 40 metrów oddał strzał niecelny.
Tuż po przerwie szczęście uśmiechnęło się do Pogoni. Na strzał z 25 metrów zdecydował się Paweł Piór. Piłka trąciła jeszcze jednego ze słupskich obrońców i przelobowała Bielańczuka wpadając tuż pod poprzeczkę. Chwilę potem było już 3:1 dla Pogoni! Fatalny błąd stoperów słupskich i prostopadłe podanie od kapitana Wojciecha Musuły przejął Damian Formela, który w sytuacji sam na sam nie dał szans słupskiemu bramkarzowi. – Na bramkę z piłką przy nodze zagraną kapitalnie od Wojtka Musuły biegłem praktycznie przez pół boiska. Czułem przez ten czas, że na moich barkach jest duża odpowiedzialność i myślałem co zrobić, żeby nie zmarnować tak dobrej sytuacji. Skupiłem się, żeby dobrze trafić w piłkę i uderzyć na dalszy słupek bramki. Tak też się stało i piłka wylądowała w siatce – opisuje trzecią bramkę meczu dla Pogoni Damian Formela. W 76. minucie ładna składna akcja gryfitów w tym spotkaniu dała bramkę z kilku metrów Piechowskiemu. To jednak wszystko na co było tego dnia stać gospodarzy. W ostatniej minucie piłkę na 3:3 miał na głowie Piechowski, ale fantastycznie obronił Petrus. Następnie dobijał Patryk Dąbrowski, ale piłka odbiła się od jednego z zawodników Pogoni minimalnie mijając słupek.