Ponad trzy miesiące temu pisałem o trudnej sytuacji dzieci uczących się w szkole w Bukowinie (gmina Cewice). Placówka stała się miejscem konfliktu pomiędzy rodzicami dzieci a rodziną Cymanów, którzy prowadzą tę placówkę w ramach stowarzyszenia „Rozwój Bukowiny”.

Szkołę i przedszkole w Bukowinie powinno prowadzić Stowarzyszenie „Rozwój Bukowiny”, ale tak naprawdę to rodzina państwa Cymanów decyduje o tym, co dzieje się ze szkołą i w szkole – począwszy od programu nauczania w szkole, poprzez inwestycje i sprawy kadrowe. Zatrudnianie, zwalnianie a także nagradzanie bądź karanie pracowników tej placówki (od woźnego po dyrektora) zapada pod dyktando dwóch osób.
Taka atmosfera musiała w końcu spowodować, że dojdzie do konfliktu między mieszkańcami a rodziną Cymanów. Od ostatniego artykułu sytuacja jeszcze bardziej się zaostrzyła, na czym niestety najbardziej cierpią uczniowie. Część rodziców deklaruje, że przeniesie swoje dzieci do innych szkół.
Konflikt narasta, a władze gminy i powiatu bezradnie rozkładają ręce i mówią, że nic nie mogą zrobić. Część mieszkańców Bukowiny uważa, że samorządy nie tyle nie mogą, co wręcz nie chcą interweniować w tej sytuacji, bo mają „układy” z rodziną Cymanów.
Na spotkaniu, które odbyło się w październiku 2015 r., (http://www.lebork24.info/news,4466,Bukowina_to_nie_rodzinny_folwark___mowia_mieszkancy) zdecydowano że zostanie zwołane Walne Zgromadzenie członków Stowarzyszenia „Rozwój Bukowiny”. Do tej pory takie zebranie się nie odbyło. Dlaczego? Kiedy 1/3 członków podpisała się pod petycją zwołania walnego, przewodniczący stowarzyszenia Andrzej Cyman poinformował ich, że osoby te zostały wykreślone ze stowarzyszenia w marcu 2013 r. Chyba nie muszę dodawać, że osoby te były zdziwione tym, że nie są już członkami stowarzyszenia. Kiedy chciano powołać w skład stowarzyszenia nowe osoby, zarząd odmówił, twierdząc że będzie to działać na szkodę stowarzyszenia. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że w międzyczasie Cymanowie zapisali do stowarzyszenia 50 swoich pracowników, którzy nawet w Bukowinie nie mieszkają. Teraz mieszkańcy Bukowiny nawet nie mają możliwości zwołania Walnego Zgromadzenia, które w legalny sposób mogłoby uchwalić nowy zarząd stowarzyszenia.
W grudniu 2015 r. zwolniono z pracy nauczyciela w-f. Wywołało to falę protestów ze strony rodziców. Napisano petycję o przywrócenie nauczyciela do pracy, pod którą podpisało się aż 306 osób. Do tej pory nie ma odpowiedzi na petycję.
Dokładnie miesiąc temu w szkole odbywała się uroczystość z okazji oddania do użytku nowego boiska szkolnego, przy okazji zrobiono spotkanie opłatkowe. Przed szkołę przyszli oburzeni rodzice z dziećmi, były transparenty, dzieci prosiły o przywrócenie nauczyciela w-f do pracy. Jedyną reakcją na hałasy z zewnątrz miało być wyjście z budynku jednej z nauczycielek, która poprosiła zebranych o spokój, bo jak nie, to ją zwolnią z pracy.
Ostatnio naganę dostał palacz, bo w szkole było zimno. Na nic zdały się wyjaśnienia, że piec nie daje rady ogrzać budynku. Żeby się do niego dostać, palacz musiał wchodzić na klęczkach. Narasta również konflikt pomiędzy zarządem stowarzyszenia a Radą Rodziców. Do prokuratury trafiła nawet sprawa przeciw sołtys wsi, gdyż Cymanowie uznali, że to ona stoi za „pikietą” 21 grudnia i szkaluje – ironizując – „dobre imię” szkoły.
I tak mógłbym pisać jeszcze długo. Problem narasta, mieszkańcy są bezsilni, a państwo Cymanowie chcą pokazać, kto w tym konflikcie jest górą. Szkoda, że na arogancji dorosłych najbardziej cierpią dzieci.
Adam Reszka