W okolicach Lęborka rozbił się samolot, który nadawał sygnał ratunkowy. W stan alarmowy zostało postawione wojsko, policja i szpital, który został poinformowany o tym, że będzie musiał przyjąć ofiary katastrofy lotniczej. To ćwiczenia czy żart? Nie! To dzieło złomiarza, który sprzedał na złomowisko w Nowej Wsi Lęborskiej boję ratunkową.
Dzisiaj wojsko prowadziło wzmożone akcje poszukiwawcze „automatycznego nadajnika wzywania pomocy”. Takie urządzenie to na przykład boje ratunkowe znajdujące się m.in. w samolotach, okrętach a nawet jachtach. Sygnał pochodził z okolic Nowej Wsi Lęborskiej, więc prawdopodobnie nie dotyczył jednostki pływającej – to na pewno musiał być samolot. Sygnał z urządzenia wychwyciły satelity, które przekazały go do punktów m.in. w Kanadzie i Rosji. Z stamtąd trafiły do Warszawy do Ośrodka Koordynacji Poszukiwań i Ratownictwa Lotniczego. Warszawa poinformowała o tym okoliczne jednostki wojskowe, policje i szpitale. Początkowo powstało wielkie zamieszanie, ponieważ na radarach nie widziano żadnego samolotu, który mógłby ulec katastrofie, stąd też wzięły się pogłoski, że mógł to być samolot bezzałogowy, np. amerykański Predator.
Postanowiliśmy więc sprawdzić u rzecznika Marynarki Wojennej, co dzisiaj działo się w naszym powiecie.
– Faktycznie mieliśmy dzisiaj interwencję pod Lęborkiem, gdyż otrzymaliśmy z Warszawy informację o nadaniu sygnału ratunkowego. Na miejsce wysłaliśmy nasz helikopter Anakonda, który może odbierać sygnały nadawane przez automatyczny nadajnik wzywania ratunkowego – informuje kmdr por. Bartosz Zajda, szef Wydziału Prasowego Marynarki Wojennej RP. – Ostatecznie okazało się, że sygnał pochodzi z boi ratunkowych, które znajdowały się na jednym z punktów skupu złomu w Nowej Wsi Lęborskiej.
Jak udało nam się ustalić, na złomowisku tym znajdowało się kilka boi. Po tym jak żołnierze z helikoptera zlokalizowali i unieszkodliwili jedną boję (według świadków wyglądało to bardzo spektakularnie, gdyż żołnierze spuścili się na linach z helikoptera i bardzo sprawnie unieszkodliwili boję) po kilku godzinach uruchomiła się kolejna. Tym razem już nie stawiano wszystkich w stan alarmowy. Pracownicy złomowiska zostali zobligowani do zniszczenia wszystkich boi, które, jak wstępnie wiadomo, zostały zakupione legalnie.
– Takie boje posiadają własny system zasilania i prawdopodobnie doszło do ich uruchomienia – dodaje kmdr por. Bartosz Zajda. – Te urządzenia, które uruchomiły się w Nowej Wsi Lęborskiej pochodziły prawdopodobnie z jakiegoś statku. Sygnał pochodził jednak z lądu, dlatego więc przypuszczano, że nadawał go samolot.
Siły zaangażowane w tę akcję były ogromne, wojsko, śmigłowce, policja, szpitale. Jednak z uwagi, że mógł to być faktycznie sygnał z samolotu, który uległ katastrofie, jak najbardziej słuszne. Wojsko jednak na wszelki wypadek nabrało wodę w usta, nawet rzecznikowi policji zakazano udzielania informacji, bo chociaż akcja służna, to mimo wszystko była to głupia wpadka. Pozostaje tylko pytanie jak sprawne urządzenia znalazły się na złomowisku? Dochodzenie w tej sprawie będzie prowadzić policja i wojsko.
Adam Reszka