Prawie 30 osobowa grupa mieszkańców Łeby przystępuje do Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom „Prawo do życia”. W okolicach gdzie znajdują się nadajniki operatorów sieci telefonii komórkowej, tylko w tym roku, trzy osoby zmarły na raka. To nie przypadek – mówią mieszkańcy – promieniowanie zabija.
W najbardziej niekomfortowej sytuacji się mieszkańcy okolicy kościoła pw. św. Jakuba Apostoła przy łebskiej obwodnicy i ul. Kościuszki od strony portu. To tam znajduje się najwięcej nadajników i anten. Mieszkańcy domagają się, by wszystkie te urządzenia wyprowadzić poza miasto z daleka od zabudowań.
– Na wieży kościoła znajdują się trzy anteny – mówi Hubert Kwidziński, przedsiębiorca, mieszkaniec Łeby. – Ja mieszkam niedaleko. W tym roku na raka zmarła moja żona, zachorowała również nasza pracownica. W okolicy już więcej osób zmarło, choruje lub zaczyna chorować na raka, czy na choroby układu krążenia krwi. To nie jest przypadek. Wszystko zaczęło się od momentu, jak na wieży kościoła zainstalowano anteny.
W ubiegłym tygodniu w domu pana Huberta Kwidzińskiego zebrała się grupa ponad 20 mieszkańców Łeby, którzy uważają, że promieniowanie z anten i nadajników jest niebezpieczne. Na miejscu wypełniono deklaracje dotyczące przystąpienia do Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom „Prawo dożycia”.
– Chcieliśmy początkowo sami założyć takie stowarzyszenie, ale jeśli już istnieje coś co działa, a jego założyciele wiedzą jak walczyć z firmami, które wciskają nam nadajniki na domy, to wolimy skorzystać z ich pomocy i doświadczenia – stwierdza Hubert Kwidziński. – Chcemy żyć w zdrowym mieście, w zdrowym środowisku. Przyjeżdżają do nas wypoczywać turyści, ale czy przy takich urządzeniach możemy im zapewnić bezpieczeństwo?
Mieszkańcy Łeby już raz zablokowali instalację przekaźników, które miały być usytuowane na kościele św. Jakuba Apostoła. Teraz chcą by te, które tam są, również zniknęły. Twierdzą, że jeśli będzie potrzeba, to wystąpią nawet na drogę sądową. Jak mówią mają ku temu podstawę, nich ich nie uprzedzał, że takie urządzenia zostaną założone w pobliżu ich domów.
– Mieszkam przy ulicy Kościuszki, gdzie również znajdują się potężne anteny i nadajniki – mówi Halina Stachewicz, radna Rady Miejskiej w Łebie. – Już kiedyś próbowaliśmy zbierać podpisy przeciw tym urządzeniom, ale byliśmy zbyt słabi. Pan Hubert zaproponował więc przystąpienie do stowarzyszenia. Mówi się nam, że te promieniowanie jest bezpieczne, ale nasze doświadczenie wskazuje co innego. W ubiegłym roku byli jacyś specjaliści, zmierzyli natężenie promieniowania i stwierdzili, że wszystko jest w normie. My się jednak na tym nie znamy, a tymczasem ludzie umierają.
Jak mówi Hubert Kwidziński, rozmawiał w sprawie nadajników z księdzem z parafii św. Jakuba Apostoła. Zaproponował mu między innymi zapłatę za rezygnację z umowy dzierżawy z firmami telekomunikacyjnymi.
– Ksiądz jednak odparł, że byłoby to niekorzystne dla parafii – stwierdza Kwidziński.
Dlaczego? Jak udało mi się ustalić za jeden nadajnik firmy telekomunikacyjne płacą ok. 4 tys. zł miesięcznie.
Adam Reszka